Cause
we are who we are
When
no one’s watching
Klingenthal,
październik 2013
Wszyscy
w szampańskich nastrojach wracali do hotelu, gdzie mieli spędzić noc i
następnego dnia wrócić do swoich domów, odpocząć przez kilka tygodni i wrócić
do skoków, tym razem do Pucharu Świata.
Johann
siedział z tyłu, razem z Fannemelem i Veltą, którzy przez cały czas gadali, w
ogóle się nie uciszając, a jego proszący wzrok, który niemal błagał, aby się
zamknęli, oni skwitowali krótkim „cicho bądź.” Nawet nie próbował tłumaczyć im,
że to nie on się odzywał.
Wciąż
w pamięci miał zachowanie Celiny z tamtego wieczoru w Wiśle, chociaż następnego
ranka wszystko sobie powiedzieli i wybaczyli, chociaż tak naprawdę nie mieli co
sobie wybaczać. Zgodnie doszli do wniosku, że zły dzień zdarzał się każdemu i
nie powinni rozdrapywać ran. Pożegnali się długim, słodkim pocałunkiem, wszyscy
przytulili dziewczynę, którą każdy uwielbiał, a Johann odwiózł ją na lotnisko,
gdzie nie szczędzili sobie czułego pożegnania. A Celinie nawet nie przeszkadzały
te trzy dziewczyny, które poprosiły o zdjęcie nie tylko z nim, ale i z nią.
-
Ty, patrz jaki zamyślony! – szepnął Rune, kiwając głową w jego stronę.
Fannemel
odwrócił wzrok i mruknął cicho z aprobatą.
-
Pewnie znowu Alex mu czegoś dołożył. Jakiś środków nasennych, czy coś.
Johann
nagle się ożywił.
-
Dołożyli to chyba Tobie, skoro dzisiaj stwierdziłeś, że nagle zamiast
dziesięciu schodów w hotelu jest ich dwanaście.
-
No bo naprawdę! – oburzył się blondyn, zakładając ręce na klatkę piersiową. –
Może i ich wcześniej nie liczyłem, ale teraz jest ich zdecydowanie więcej.
Rune, powiedz mu!
Velta
zawahał się, jednak widząc karcący wzrok Forfanga odwrócił się w drugą stronę,
uważając, że drzewa za szybą są o wiele bardziej ciekawe.
Johann
prychnął z wyższością, w myślach naśmiewając się z Fannemela i jego teorii
spiskowych.
Na
dworze robiło się ciemno, gdy dotarli do swoich pokoi. Anders wciąż nie
potrafił zrozumieć, jakim cudem jest bardziej zmęczony po wchodzeniu na piętro
niż wczoraj. Nie krył się ze swoją złością – trzasnął drzwiami na tyle mocno,
że Johann prawie oberwał po twarzy. Młodszy skoczek przewrócił oczami, wszedł
do pokoju i rzucił się na łóżko, czekając, aż jego przyjaciel wreszcie się odezwie.
Jednak
gdy nic takiego nie nastąpiło, wziął telefon i postanowił podzielić się swoim
kolejnym, tym razem ostatnim podium na letnim konkursie skoków. Już klikał w
galerię, kiedy na ekranie pojawiły się cztery litery, których się nie
spodziewał.
Mama.
Anders
zauważył wyraz twarzy przyjaciela, więc tylko kiwnął głową i wyszedł z pokoju,
nie chcąc przeszkadzać w rozmowie. Johann przełknął ślinę i chwilę wahał się,
aż w końcu przycisnął zieloną słuchawkę.
-
Tak słucham? – powiedział cichym i zachrypniętym głosem. Nie wiedział, jak się
zachować. Nie rozmawiali tyle czasu…
- Johann, kochanie…
-
Cześć, mamo – uśmiechnął się, chociaż nie mogła tego zobaczyć. Znała go mimo
wszystko na tyle dobrze, że potrafiła wyczuć, kiedy jego usta się wykrzywiają w
uśmiech.
- Gratuluję
cudownego sezonu letniego.
I
tak zaczęła się rozmowa, która trwała przez następną godzinę. Nikt im nie
przeszkadzał, byli tylko oni, we dwójkę. Tylko ich słowa, które wisiały w
powietrzu przez tyle czasu.
Jego
mama nigdy w pełni nie akceptowała tego, żeby skakał. Zawsze myślała, że będzie
się dobrze uczył i trafi do szkoły medycznej, gdzie by się dalej specjalizował.
Jednak on miał inne plany i gdy tylko miał okazję, wyjechał z miejsca, gdzie
nie mógł się już więcej odnaleźć. A rodzice mu nie przeszkadzali, wręcz
przeciwnie, na kilka tygodni pojechali do Trondheim razem z nim, znaleźli
mieszkanie, robili wszystko, co mogli. Wciąż robią, dając mu pieniądze, które
on i tak odsyła.
-
Przyjadę za dwa dni, dobrze? Miałem jechać do Cel, ale… Mamo, przyjadę.
- Skarbie, wiesz,
że nie musisz tego robić od razu…
-
Do zobaczenia, mamo.
Wyłączył
się na tyle szybko, żeby nie musiał słuchać, że ona poczeka, tak samo jak i
tata.
Chciał
jeszcze zadzwonić do Celiny, powiedzieć jej, że będzie w domu później, niż się spodziewał, ale nie wie dokładnie kiedy.
Patrząc na zegarek stwierdził, że albo pracuje, albo odsypia, więc nie chcąc
jej budzić, wysłał jej krótkiego SMSa.
Nie
spodziewał się, że wstanie i zobaczy, że odpowiedziała. Nie spodziewał się też,
że będzie miał chociaż jedno nieodebrane połączenie.
Wiedział,
że coś jest nie tak. Chciałby tylko wiedzieć co.
*
Trondheim, październik
2013
Był
w drodze do Celiny, jednak w głowie wciąż miał urywki z tego, co stało się u
mamy.
Wszystko
zlało się w jedną całość, w uściski, pocałunki i wyznania, jak bardzo za sobą
tęsknili. I chociaż nie bardzo chciał się do tego przyznać, zabolało go serce,
gdy widział ich miny, gdy go zobaczyli.
Johann
się wzruszył. Najbardziej prawdziwie, jak nigdy dotąd. Słone łzy go piekły,
jednak nie chciał tego po sobie pokazywać.
Spędził
najcudowniejszy tydzień ze swoją rodziną i wychodząc, zaprosił ich do siebie
jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Jego mama jedynie kiwnęła głową i ponownie
go przytuliła, mierzwiąc delikatnie jego włosy, a on ukrył uśmiech w swojej
kurtce.
Jednak
trzeba było powrócić do rzeczywistości i do problemów, które go otaczały i
miały imię.
Celina.
Zawsze
czuł się wokół niej bezpiecznie, jak w domu. Ale mimo wszystko coś się
zmieniło. Nie wiedział jeszcze co, więc właśnie dlatego do niej szedł. Chciał
się dowiedzieć, poważnie porozmawiać, aby móc z powrotem wrócić do czasów, gdy
między nimi wszystko było dobrze.
Wczoraj
napisał jej, że wróci za dwa dni, lecz chcąc jej zrobić niespodziankę, znalazł
się pod drzwiami jej mieszkania w tym momencie.
Wciągnął
głośno powietrze i zapukał dwa razy.
Od
razu usłyszał kroki dziewczyny, która śmiała się do siebie. Nawet nie zdążyła
podnieść na niego wzroku, gdy wypowiedziała kilka słów.
-
Andreas, czego znowu zapomniałeś?
Uśmiech zszedł z jej twarzy, a zazwyczaj różane policzki zastąpiła bladość. A
Johann musiał przytrzymać się framugi drzwi, żeby nie opaść z hukiem na schody.
---
Dosłownie najkrótsza rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu wstawiłam i napisałam. Ale coś musi być, wstęp do wielkiej dramy i zakończenia opowiadania, w końcu zostały tylko dwa rozdziały i epilog.
1. ANKIETA na samym dole.