środa, 3 czerwca 2015

8.

We’re dancing with the demons in our minds.



Trondheim, październik 2013

- Jaki Andreas? – Johann nerwowo wciągał powietrze, starając się nie upaść, co w jego stanie było już wielkim wyczynem. Zadał głupie pytanie. Wiedział, o kogo chodzi. – I czego miałby znowu zapomnieć?

Celina wyglądała, jakby nie potrafiła złapać oddechu, a grunt pod jej nogami się zawalił. Johann może nawet by jej trochę współczuł, gdyby nie okoliczności ich rozmowy i powitanie po kilku tygodniach nieobecności.

- Wejdź… - powiedziała cichym głosem, odsuwając się i udostępniając mu wejście do mieszkania. Wydawała się być niemal niewidzialna, skulona w sobie, zakryta kocem z każdej strony. 

Przechodząc obok niej otarł się o nią, a ciepło promieniowało od niej, aż przeszyły go dreszcze.

Stawiając ostrożnie każdy krok zastanawiał się, ile razy był tutaj Anders, stąpał po tej samej podłodze co on. Czując oddech Celiny na swoim karku nie mógł wyrzucić z głowy obrazu jej wtulonej w plecy Stjernena. Nie potrafił, chociaż chciał jak nigdy.

Usiadł na fotelu, a nie na swoim stałym miejscu na kanapie. To już nie było jego miejsce.

Dziewczyna stała i wpatrywała się w niego, jakby chcąc coś powiedzieć, jednak nic nie potrafiło opuścić jej ust.

- Może… - podrapała się po karku, a luźna koszulka, którą mają wszyscy z kadry, wisiała na niej i maskowała krągłości.

Zmrużył oczy, a odgadnięcie zagadki nie zajęło mu dłużej, niż kilka sekund. To nie była jego koszulka.

Prychnął pod nosem, starając się nie komentować tego, co się działo.

- Może chcesz herbaty?

- To jest chyba najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałaś, Celina – wstał powoli i podszedł do niej, opierając się plecami o ścianę, a ją łapiąc za nadgarstek. Na tyle mocno, żeby czuć jak drży jej ręka, na tyle lekko, żeby nie zostawić śladu na jej delikatnej skórze. – Do jasnej cholery, właśnie się dowiedziałem, że mnie zdradzasz, Bóg wie od jakiego czasu, a Ty mi proponujesz herbatę?

Widział, jak wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia z każdym wypowiedzianym przez jego słowem. Bolało ją to, choć wciąż mniej niż jego.

- Johann… To nie tak…

- To jak?! – nie chciał załatwiać tego krzykiem. Wiedział, że to do niczego nie doprowadzi; nie raz był w sytuacji, gdzie wystarczyło porozmawiać, żeby rozwiązać problem. Jednak patrząc teraz na wszystko, z czym kiedykolwiek musiał się zmierzyć, to były zwykłe błahostki. Nigdy nie znalazł się w sytuacji, gdzie ktoś go zdradzał, spędzał ile czasu, ile tylko można razem, po czym z powrotem szedł do drugiej osoby i wyznawał jej miłość, jak gdyby nigdy nic.

- Celina… - zaczął jeszcze raz, tym razem spokojniej. Wziął głęboki wdech i przygryzł wargę, zastanawiając się, jak przełożyć myśli biegnące w rekordowym tempie na słowa. – Powierzyłem ci tyle, ile nigdy nie dałem nikomu innemu.

Wiedział, że to nie jest całkowita prawda. Ale już dawno powiedział sobie, że oddzieli to, co się stało przed wypadkiem i nie pozwoli zepsuć sobie życia, na każdym kroku odwracając się na jego byłą przyjaciółkę. Czasami wystarczyło mu spojrzeć do góry, ujrzeć błękitne niebo nad sobą i wiedział, że jest z nim. Że zawsze była i będzie, i nigdy by nie pozwoliła, żeby ktoś go skrzywdził.

- Naprawdę myślałem, że dostałem drugą szansę i nie pozwolę jej zmarnować – uniósł swoją dłoń i przejechał po jej policzku, który był gorący z emocji. Mimowolnie wtuliła twarz w jego rękę, na co natychmiast odskoczył, jakby oparzony. – Miałem trochę planów, wiesz? Chciałem Cię zabrać na Igrzyska, jeśli bym pojechał. Nawet jeśli nie, to i tak wziąłbym Cię ze sobą. Chciałem pokazać ci świat, mój świat, ale też pozwolić sobie zobaczyć twój, pozwolić zabrać się na wycieczki gdzie tylko byś chciała.

Wydawało mu się, że usłyszał cichy szloch. Podniósł głowę i dostrzegł łzy w oczach Celiny.

- Dlaczego płaczesz? To chyba ja powinienem, prawda? Byłaś ze mną, potem leciałaś z powrotem do niego i tak na zmianę. Ile razy mówiłaś mu, że go kochasz?

Tym razem ona nie wytrzymała.

- Myślisz, że mi z tym dobrze? – podeszła bliżej, opierając zaciśnięte pięści o jego klatkę piersiową, jakby gotowa do ataku. Jej wzrok zaszedł mgłą. – Myślisz, że dobrze czułam się z tym, że nie mówiłam ci prawdy?!

- Widocznie tak, skoro nie raczyłaś mi o tym powiedzieć.

Wypuściła głośno powietrze, nie wiedząc, jak się bronić. Złapała go jedynie za rękę, starając się odruchowo nie spleść razem ich palców i poprowadziła na kanapę, na której niegdyś razem leżeli i oglądali mecze, rzucając w siebie popcornem.

Johann pokręcił głową, starając się wyrzucić z głowy wszystkie wspomnienia, chociaż na tą jedyną chwilę, by spojrzeć na całą sytuację obiektywnie.

Jak to zrobić?

- Zaczęło się na imprezie, kiedy miałam pracę i przyszłam spóźniona… Wpadłam wtedy na Andresa. Resztę raczej znasz, w końcu to było u ciebie. Fannemel mnie ostrzegał, wiesz? Mówił mi i to kilka razy, żebym uważała na Stjernena. I wiesz, że wszystko byłoby w porządku, gdybyś wcześniej mi powiedział, że ci się podobam?

Johann prychnął, patrząc na nią spod rzęs.

- Teraz to moja wina, tak?

- Nie miałam tego na myśli!

- Dobrze wiem, że miałaś, Celina. Znam cię.. – zamyślił się na chwilę. – Chociaż, teraz już sam nie wiem, czy kiedykolwiek cię znałem.

Przez kilka minut w mieszkaniu brunetki panowała całkowita cisza, prócz regularnego uderzania kropli wody z niedokręconego kranu. Celina nigdy nie przejmowała się takimi sprawami; zostawiała otwarte drzwi, niezgaszone światła. Nie wiedział, jak temu zapobiec, więc gdzie tylko mógł porozstawiał karteczki, które przypominały jej, co powinna zrobić zanim wyjdzie z pomieszczenia bądź z domu. Działało. Do czasu.

- Co zrobiłem źle? – zapytał cicho, mając nadzieję, że zaraz wszyscy wyskoczą i powiedzą, że to żart. Jeden wielki, okropny i nieśmieszny żart. Nic takiego się nie stało, a do niego coraz bardziej zaczęło docierać, że to początek końca. A może i koniec końca.

- Nic nie zrobiłeś źle. To ja nie potrafiłam utrzymać ciebie przy sobie, wpadłam w pułapkę Andreasa, z której nie umiałam się wyplątać.

- Nie chciałaś się wyplątać – wtrącił cicho.

Celina przytaknęła. – Tak, nie chciałam. Było mi dobrze, wiesz? Nie potrafiłam spojrzeć na ciebie jak na przyszłego męża, Johann. Jesteś dla mnie jak brat. Zawsze byłeś i cokolwiek się nie stanie, mam nadzieję, że zawsze będziesz.

- Nie sądzisz, że za wysoko mierzysz? Że twoje marzenia są trochę zbyt duże?

Dziewczyna zmrużyła oczy, wpatrując się w niego.

- Nie rozumiem.

- Celina. Kochałem cię. Jak kobietę. A ty przez cały czas miałaś mnie za swojego brata. Nawet nie wyplątywałaś się, jak cię całowałem, większość nawet sama zaczynałaś. Nie potrafię tego zrozumieć! Zwierzałem ci się ze wszystkiego, zwierzałem ci się z mojej pierwszej miłości, a ty obiecywałaś, że nigdy mnie nie zostawisz, po czym przyjeżdżam do twojego mieszkania, do domu, po tak długiej nieobecności, a ty witasz mnie imieniem mojego kolegi ze skoczni. To brzmi jak jakiś kiepski kabaret, wybacz – zaśmiał się gorzko, a emocje sięgały zenitu. Jego policzki były całe czerwone, ręce również zaczynały się trząść.

Miał ochotę wstać, coś zrzucić, narobić hałasu, żeby głowa bolała ją tak samo jak jego. Nie potrafił zebrać myśli.

Przejechał wzrokiem po salonie, aż zauważył małą ramkę, w której było ich zdjęcie, gdy całowali się pod skocznią. Był to pierwszy raz, gdy zabrał ją tam jako swoją dziewczynę, przedstawił ją tak swoim przyjaciołom…

W dwóch krokach pokonał dystans dzielący go od półki i strącił przedmiot na ziemię. Szkło roztrzaskało się na milion kawałków, a głos Celiny zamarł jej w gardle, gdy próbowała cicho krzyknąć i go powstrzymać.

- Tak się czuję, wiesz?! Roztrzaskałaś mnie tak samo, jak ja teraz tę ramkę. Tylko zgadnij, co uda ci się szybciej naprawić, ewentualnie kupić identyczne? – parsknął, a po twarzy Celiny leciały słone krople, opadające na jej nagie nogi.

Gdyby to działo się kilka miesięcy temu, byłby pierwszy, żeby pobić osobę, która to jej zrobiła. Teraz miał ochotę zabić Andreasa za to, jak zepsuł mu życie.

- Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałem. Zawsze byłem z tobą szczery, kochałem cię tak mocno, jak tylko potrafiłem!

Nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie drzwi, a jego oczom ukazała się postać, której nie chciał już nigdy więcej widzieć.

- Powinieneś iść, Johann, - Andreas zerknął na niego nieco przerażony, wiedząc, co przed chwilą się wydarzyło w mieszkaniu Celiny.

Johann ponownie zacisnął pięści i zęby, sycząc. – Nie masz prawa mówić mi, co mam robić.

- Wydaje mi się, że jednak mam – spojrzał na Celinę i podszedł do niej, chcąc ją przytulić. Ta jednak odsunęła się delikatnie, nie pragnąc robić scen przed swoim… Byłym i obecnym chłopakiem. Złapała go pod stołem za mały palec, próbując uspokoić nieco Andreasa. – Niedługo musimy iść. Mamy wizytę u ginekologa.

Johann zbladł jeszcze bardziej, a Celina lekko uniosła kąciki ust ku górze. Dotknęła wolną dłonią swojego brzucha, który nie był zarysowany na tyle, aby dostrzec go pod luźną bluzką.

Forfang spojrzał na nią pytającym wzrokiem, co Celina skwitowała krótkim. – Jestem w ciąży.

Wybiegł z mieszkania, nie przejmując się otwartymi drzwiami, które za sobą zostawił.

---

Witam!
Jak się pewnie domyślacie, moja dłuższa nieobecność była spowodowana próbą ogarnięcia życia, jak i szkoły. Jednak zatęskniłam za tą historią, jak i za Olkiem i Fettnerem (którego miałam zacząć 1 maja. Ups). Mam nadzieję, że mi wybaczycie i spotkamy się jeszcze nie jeden raz :)
Rozdział krótki, treściwy. Właściwie, jest to przedostatni albo ostatni rozdział przed epilogiem, więc niedługo się żegnamy...
No ale, jak to ja, NIE powiedzieć nie umiem, a nawet urodził mi się ostatnio nowy pomysł podczas Meczu Gwiazd (relacja: http://www.twitlonger.com/show/n_1smetge. DZIAŁO SIĘ!), więc jeszcze trochę się razem pomęczymy.

Przy okazji zapraszam na pierwszy rozdział u Olka - in-between-forever.blogspot.com