środa, 3 czerwca 2015

8.

We’re dancing with the demons in our minds.



Trondheim, październik 2013

- Jaki Andreas? – Johann nerwowo wciągał powietrze, starając się nie upaść, co w jego stanie było już wielkim wyczynem. Zadał głupie pytanie. Wiedział, o kogo chodzi. – I czego miałby znowu zapomnieć?

Celina wyglądała, jakby nie potrafiła złapać oddechu, a grunt pod jej nogami się zawalił. Johann może nawet by jej trochę współczuł, gdyby nie okoliczności ich rozmowy i powitanie po kilku tygodniach nieobecności.

- Wejdź… - powiedziała cichym głosem, odsuwając się i udostępniając mu wejście do mieszkania. Wydawała się być niemal niewidzialna, skulona w sobie, zakryta kocem z każdej strony. 

Przechodząc obok niej otarł się o nią, a ciepło promieniowało od niej, aż przeszyły go dreszcze.

Stawiając ostrożnie każdy krok zastanawiał się, ile razy był tutaj Anders, stąpał po tej samej podłodze co on. Czując oddech Celiny na swoim karku nie mógł wyrzucić z głowy obrazu jej wtulonej w plecy Stjernena. Nie potrafił, chociaż chciał jak nigdy.

Usiadł na fotelu, a nie na swoim stałym miejscu na kanapie. To już nie było jego miejsce.

Dziewczyna stała i wpatrywała się w niego, jakby chcąc coś powiedzieć, jednak nic nie potrafiło opuścić jej ust.

- Może… - podrapała się po karku, a luźna koszulka, którą mają wszyscy z kadry, wisiała na niej i maskowała krągłości.

Zmrużył oczy, a odgadnięcie zagadki nie zajęło mu dłużej, niż kilka sekund. To nie była jego koszulka.

Prychnął pod nosem, starając się nie komentować tego, co się działo.

- Może chcesz herbaty?

- To jest chyba najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałaś, Celina – wstał powoli i podszedł do niej, opierając się plecami o ścianę, a ją łapiąc za nadgarstek. Na tyle mocno, żeby czuć jak drży jej ręka, na tyle lekko, żeby nie zostawić śladu na jej delikatnej skórze. – Do jasnej cholery, właśnie się dowiedziałem, że mnie zdradzasz, Bóg wie od jakiego czasu, a Ty mi proponujesz herbatę?

Widział, jak wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia z każdym wypowiedzianym przez jego słowem. Bolało ją to, choć wciąż mniej niż jego.

- Johann… To nie tak…

- To jak?! – nie chciał załatwiać tego krzykiem. Wiedział, że to do niczego nie doprowadzi; nie raz był w sytuacji, gdzie wystarczyło porozmawiać, żeby rozwiązać problem. Jednak patrząc teraz na wszystko, z czym kiedykolwiek musiał się zmierzyć, to były zwykłe błahostki. Nigdy nie znalazł się w sytuacji, gdzie ktoś go zdradzał, spędzał ile czasu, ile tylko można razem, po czym z powrotem szedł do drugiej osoby i wyznawał jej miłość, jak gdyby nigdy nic.

- Celina… - zaczął jeszcze raz, tym razem spokojniej. Wziął głęboki wdech i przygryzł wargę, zastanawiając się, jak przełożyć myśli biegnące w rekordowym tempie na słowa. – Powierzyłem ci tyle, ile nigdy nie dałem nikomu innemu.

Wiedział, że to nie jest całkowita prawda. Ale już dawno powiedział sobie, że oddzieli to, co się stało przed wypadkiem i nie pozwoli zepsuć sobie życia, na każdym kroku odwracając się na jego byłą przyjaciółkę. Czasami wystarczyło mu spojrzeć do góry, ujrzeć błękitne niebo nad sobą i wiedział, że jest z nim. Że zawsze była i będzie, i nigdy by nie pozwoliła, żeby ktoś go skrzywdził.

- Naprawdę myślałem, że dostałem drugą szansę i nie pozwolę jej zmarnować – uniósł swoją dłoń i przejechał po jej policzku, który był gorący z emocji. Mimowolnie wtuliła twarz w jego rękę, na co natychmiast odskoczył, jakby oparzony. – Miałem trochę planów, wiesz? Chciałem Cię zabrać na Igrzyska, jeśli bym pojechał. Nawet jeśli nie, to i tak wziąłbym Cię ze sobą. Chciałem pokazać ci świat, mój świat, ale też pozwolić sobie zobaczyć twój, pozwolić zabrać się na wycieczki gdzie tylko byś chciała.

Wydawało mu się, że usłyszał cichy szloch. Podniósł głowę i dostrzegł łzy w oczach Celiny.

- Dlaczego płaczesz? To chyba ja powinienem, prawda? Byłaś ze mną, potem leciałaś z powrotem do niego i tak na zmianę. Ile razy mówiłaś mu, że go kochasz?

Tym razem ona nie wytrzymała.

- Myślisz, że mi z tym dobrze? – podeszła bliżej, opierając zaciśnięte pięści o jego klatkę piersiową, jakby gotowa do ataku. Jej wzrok zaszedł mgłą. – Myślisz, że dobrze czułam się z tym, że nie mówiłam ci prawdy?!

- Widocznie tak, skoro nie raczyłaś mi o tym powiedzieć.

Wypuściła głośno powietrze, nie wiedząc, jak się bronić. Złapała go jedynie za rękę, starając się odruchowo nie spleść razem ich palców i poprowadziła na kanapę, na której niegdyś razem leżeli i oglądali mecze, rzucając w siebie popcornem.

Johann pokręcił głową, starając się wyrzucić z głowy wszystkie wspomnienia, chociaż na tą jedyną chwilę, by spojrzeć na całą sytuację obiektywnie.

Jak to zrobić?

- Zaczęło się na imprezie, kiedy miałam pracę i przyszłam spóźniona… Wpadłam wtedy na Andresa. Resztę raczej znasz, w końcu to było u ciebie. Fannemel mnie ostrzegał, wiesz? Mówił mi i to kilka razy, żebym uważała na Stjernena. I wiesz, że wszystko byłoby w porządku, gdybyś wcześniej mi powiedział, że ci się podobam?

Johann prychnął, patrząc na nią spod rzęs.

- Teraz to moja wina, tak?

- Nie miałam tego na myśli!

- Dobrze wiem, że miałaś, Celina. Znam cię.. – zamyślił się na chwilę. – Chociaż, teraz już sam nie wiem, czy kiedykolwiek cię znałem.

Przez kilka minut w mieszkaniu brunetki panowała całkowita cisza, prócz regularnego uderzania kropli wody z niedokręconego kranu. Celina nigdy nie przejmowała się takimi sprawami; zostawiała otwarte drzwi, niezgaszone światła. Nie wiedział, jak temu zapobiec, więc gdzie tylko mógł porozstawiał karteczki, które przypominały jej, co powinna zrobić zanim wyjdzie z pomieszczenia bądź z domu. Działało. Do czasu.

- Co zrobiłem źle? – zapytał cicho, mając nadzieję, że zaraz wszyscy wyskoczą i powiedzą, że to żart. Jeden wielki, okropny i nieśmieszny żart. Nic takiego się nie stało, a do niego coraz bardziej zaczęło docierać, że to początek końca. A może i koniec końca.

- Nic nie zrobiłeś źle. To ja nie potrafiłam utrzymać ciebie przy sobie, wpadłam w pułapkę Andreasa, z której nie umiałam się wyplątać.

- Nie chciałaś się wyplątać – wtrącił cicho.

Celina przytaknęła. – Tak, nie chciałam. Było mi dobrze, wiesz? Nie potrafiłam spojrzeć na ciebie jak na przyszłego męża, Johann. Jesteś dla mnie jak brat. Zawsze byłeś i cokolwiek się nie stanie, mam nadzieję, że zawsze będziesz.

- Nie sądzisz, że za wysoko mierzysz? Że twoje marzenia są trochę zbyt duże?

Dziewczyna zmrużyła oczy, wpatrując się w niego.

- Nie rozumiem.

- Celina. Kochałem cię. Jak kobietę. A ty przez cały czas miałaś mnie za swojego brata. Nawet nie wyplątywałaś się, jak cię całowałem, większość nawet sama zaczynałaś. Nie potrafię tego zrozumieć! Zwierzałem ci się ze wszystkiego, zwierzałem ci się z mojej pierwszej miłości, a ty obiecywałaś, że nigdy mnie nie zostawisz, po czym przyjeżdżam do twojego mieszkania, do domu, po tak długiej nieobecności, a ty witasz mnie imieniem mojego kolegi ze skoczni. To brzmi jak jakiś kiepski kabaret, wybacz – zaśmiał się gorzko, a emocje sięgały zenitu. Jego policzki były całe czerwone, ręce również zaczynały się trząść.

Miał ochotę wstać, coś zrzucić, narobić hałasu, żeby głowa bolała ją tak samo jak jego. Nie potrafił zebrać myśli.

Przejechał wzrokiem po salonie, aż zauważył małą ramkę, w której było ich zdjęcie, gdy całowali się pod skocznią. Był to pierwszy raz, gdy zabrał ją tam jako swoją dziewczynę, przedstawił ją tak swoim przyjaciołom…

W dwóch krokach pokonał dystans dzielący go od półki i strącił przedmiot na ziemię. Szkło roztrzaskało się na milion kawałków, a głos Celiny zamarł jej w gardle, gdy próbowała cicho krzyknąć i go powstrzymać.

- Tak się czuję, wiesz?! Roztrzaskałaś mnie tak samo, jak ja teraz tę ramkę. Tylko zgadnij, co uda ci się szybciej naprawić, ewentualnie kupić identyczne? – parsknął, a po twarzy Celiny leciały słone krople, opadające na jej nagie nogi.

Gdyby to działo się kilka miesięcy temu, byłby pierwszy, żeby pobić osobę, która to jej zrobiła. Teraz miał ochotę zabić Andreasa za to, jak zepsuł mu życie.

- Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałem. Zawsze byłem z tobą szczery, kochałem cię tak mocno, jak tylko potrafiłem!

Nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie drzwi, a jego oczom ukazała się postać, której nie chciał już nigdy więcej widzieć.

- Powinieneś iść, Johann, - Andreas zerknął na niego nieco przerażony, wiedząc, co przed chwilą się wydarzyło w mieszkaniu Celiny.

Johann ponownie zacisnął pięści i zęby, sycząc. – Nie masz prawa mówić mi, co mam robić.

- Wydaje mi się, że jednak mam – spojrzał na Celinę i podszedł do niej, chcąc ją przytulić. Ta jednak odsunęła się delikatnie, nie pragnąc robić scen przed swoim… Byłym i obecnym chłopakiem. Złapała go pod stołem za mały palec, próbując uspokoić nieco Andreasa. – Niedługo musimy iść. Mamy wizytę u ginekologa.

Johann zbladł jeszcze bardziej, a Celina lekko uniosła kąciki ust ku górze. Dotknęła wolną dłonią swojego brzucha, który nie był zarysowany na tyle, aby dostrzec go pod luźną bluzką.

Forfang spojrzał na nią pytającym wzrokiem, co Celina skwitowała krótkim. – Jestem w ciąży.

Wybiegł z mieszkania, nie przejmując się otwartymi drzwiami, które za sobą zostawił.

---

Witam!
Jak się pewnie domyślacie, moja dłuższa nieobecność była spowodowana próbą ogarnięcia życia, jak i szkoły. Jednak zatęskniłam za tą historią, jak i za Olkiem i Fettnerem (którego miałam zacząć 1 maja. Ups). Mam nadzieję, że mi wybaczycie i spotkamy się jeszcze nie jeden raz :)
Rozdział krótki, treściwy. Właściwie, jest to przedostatni albo ostatni rozdział przed epilogiem, więc niedługo się żegnamy...
No ale, jak to ja, NIE powiedzieć nie umiem, a nawet urodził mi się ostatnio nowy pomysł podczas Meczu Gwiazd (relacja: http://www.twitlonger.com/show/n_1smetge. DZIAŁO SIĘ!), więc jeszcze trochę się razem pomęczymy.

Przy okazji zapraszam na pierwszy rozdział u Olka - in-between-forever.blogspot.com

piątek, 3 kwietnia 2015

7.

Cause we are who we are
When no one’s watching



Klingenthal, październik 2013

Wszyscy w szampańskich nastrojach wracali do hotelu, gdzie mieli spędzić noc i następnego dnia wrócić do swoich domów, odpocząć przez kilka tygodni i wrócić do skoków, tym razem do Pucharu Świata.
Johann siedział z tyłu, razem z Fannemelem i Veltą, którzy przez cały czas gadali, w ogóle się nie uciszając, a jego proszący wzrok, który niemal błagał, aby się zamknęli, oni skwitowali krótkim „cicho bądź.” Nawet nie próbował tłumaczyć im, że to nie on się odzywał.
Wciąż w pamięci miał zachowanie Celiny z tamtego wieczoru w Wiśle, chociaż następnego ranka wszystko sobie powiedzieli i wybaczyli, chociaż tak naprawdę nie mieli co sobie wybaczać. Zgodnie doszli do wniosku, że zły dzień zdarzał się każdemu i nie powinni rozdrapywać ran. Pożegnali się długim, słodkim pocałunkiem, wszyscy przytulili dziewczynę, którą każdy uwielbiał, a Johann odwiózł ją na lotnisko, gdzie nie szczędzili sobie czułego pożegnania. A Celinie nawet nie przeszkadzały te trzy dziewczyny, które poprosiły o zdjęcie nie tylko z nim, ale i z nią.
- Ty, patrz jaki zamyślony! – szepnął Rune, kiwając głową w jego stronę.
Fannemel odwrócił wzrok i mruknął cicho z aprobatą.
- Pewnie znowu Alex mu czegoś dołożył. Jakiś środków nasennych, czy coś.
Johann nagle się ożywił.
- Dołożyli to chyba Tobie, skoro dzisiaj stwierdziłeś, że nagle zamiast dziesięciu schodów w hotelu jest ich dwanaście.
- No bo naprawdę! – oburzył się blondyn, zakładając ręce na klatkę piersiową. – Może i ich wcześniej nie liczyłem, ale teraz jest ich zdecydowanie więcej. Rune, powiedz mu!
Velta zawahał się, jednak widząc karcący wzrok Forfanga odwrócił się w drugą stronę, uważając, że drzewa za szybą są o wiele bardziej ciekawe.
Johann prychnął z wyższością, w myślach naśmiewając się z Fannemela i jego teorii spiskowych.


Na dworze robiło się ciemno, gdy dotarli do swoich pokoi. Anders wciąż nie potrafił zrozumieć, jakim cudem jest bardziej zmęczony po wchodzeniu na piętro niż wczoraj. Nie krył się ze swoją złością – trzasnął drzwiami na tyle mocno, że Johann prawie oberwał po twarzy. Młodszy skoczek przewrócił oczami, wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko, czekając, aż jego przyjaciel wreszcie się odezwie.
Jednak gdy nic takiego nie nastąpiło, wziął telefon i postanowił podzielić się swoim kolejnym, tym razem ostatnim podium na letnim konkursie skoków. Już klikał w galerię, kiedy na ekranie pojawiły się cztery litery, których się nie spodziewał.
Mama.
Anders zauważył wyraz twarzy przyjaciela, więc tylko kiwnął głową i wyszedł z pokoju, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie. Johann przełknął ślinę i chwilę wahał się, aż w końcu przycisnął zieloną słuchawkę.
- Tak słucham? – powiedział cichym i zachrypniętym głosem. Nie wiedział, jak się zachować. Nie rozmawiali tyle czasu…
- Johann, kochanie…
- Cześć, mamo – uśmiechnął się, chociaż nie mogła tego zobaczyć. Znała go mimo wszystko na tyle dobrze, że potrafiła wyczuć, kiedy jego usta się wykrzywiają w uśmiech.
- Gratuluję cudownego sezonu letniego.
I tak zaczęła się rozmowa, która trwała przez następną godzinę. Nikt im nie przeszkadzał, byli tylko oni, we dwójkę. Tylko ich słowa, które wisiały w powietrzu przez tyle czasu.
Jego mama nigdy w pełni nie akceptowała tego, żeby skakał. Zawsze myślała, że będzie się dobrze uczył i trafi do szkoły medycznej, gdzie by się dalej specjalizował. Jednak on miał inne plany i gdy tylko miał okazję, wyjechał z miejsca, gdzie nie mógł się już więcej odnaleźć. A rodzice mu nie przeszkadzali, wręcz przeciwnie, na kilka tygodni pojechali do Trondheim razem z nim, znaleźli mieszkanie, robili wszystko, co mogli. Wciąż robią, dając mu pieniądze, które on i tak odsyła.
- Przyjadę za dwa dni, dobrze? Miałem jechać do Cel, ale… Mamo, przyjadę.
- Skarbie, wiesz, że nie musisz tego robić od razu…
- Do zobaczenia, mamo.
Wyłączył się na tyle szybko, żeby nie musiał słuchać, że ona poczeka, tak samo jak i tata.
Chciał jeszcze zadzwonić do Celiny, powiedzieć jej, że będzie w domu później, niż się spodziewał, ale nie wie dokładnie kiedy. Patrząc na zegarek stwierdził, że albo pracuje, albo odsypia, więc nie chcąc jej budzić, wysłał jej krótkiego SMSa.
Nie spodziewał się, że wstanie i zobaczy, że odpowiedziała. Nie spodziewał się też, że będzie miał chociaż jedno nieodebrane połączenie.
Wiedział, że coś jest nie tak. Chciałby tylko wiedzieć co.



*



Trondheim, październik 2013

Był w drodze do Celiny, jednak w głowie wciąż miał urywki z tego, co stało się u mamy.
Wszystko zlało się w jedną całość, w uściski, pocałunki i wyznania, jak bardzo za sobą tęsknili. I chociaż nie bardzo chciał się do tego przyznać, zabolało go serce, gdy widział ich miny, gdy go zobaczyli.
Johann się wzruszył. Najbardziej prawdziwie, jak nigdy dotąd. Słone łzy go piekły, jednak nie chciał tego po sobie pokazywać.
Spędził najcudowniejszy tydzień ze swoją rodziną i wychodząc, zaprosił ich do siebie jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Jego mama jedynie kiwnęła głową i ponownie go przytuliła, mierzwiąc delikatnie jego włosy, a on ukrył uśmiech w swojej kurtce.
Jednak trzeba było powrócić do rzeczywistości i do problemów, które go otaczały i miały imię.
Celina.
Zawsze czuł się wokół niej bezpiecznie, jak w domu. Ale mimo wszystko coś się zmieniło. Nie wiedział jeszcze co, więc właśnie dlatego do niej szedł. Chciał się dowiedzieć, poważnie porozmawiać, aby móc z powrotem wrócić do czasów, gdy między nimi wszystko było dobrze.
Wczoraj napisał jej, że wróci za dwa dni, lecz chcąc jej zrobić niespodziankę, znalazł się pod drzwiami jej mieszkania w tym momencie.
Wciągnął głośno powietrze i zapukał dwa razy.
Od razu usłyszał kroki dziewczyny, która śmiała się do siebie. Nawet nie zdążyła podnieść na niego wzroku, gdy wypowiedziała kilka słów.
- Andreas, czego znowu zapomniałeś?
Uśmiech zszedł z jej twarzy, a zazwyczaj różane policzki zastąpiła bladość. A Johann musiał przytrzymać się framugi drzwi, żeby nie opaść z hukiem na schody.


---

Dosłownie najkrótsza rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu wstawiłam i napisałam. Ale coś musi być, wstęp do wielkiej dramy i zakończenia opowiadania, w końcu zostały tylko dwa rozdziały i epilog.

1. ANKIETA na samym dole.

wtorek, 17 marca 2015

6.

I’ll hold ya and you’ll think of him
and pretty soon you’ll be floating away.

Wisła, sierpień 2013
Johann siedział na łóżku, a cienki, wykonany z kremowego materiału koc otulał jego nogi. Zza drzwi do łazienki dało się słyszeć dźwięk wody uderzanej o ścianki kabiny prysznicowej, a przy dłuższym przysłuchaniu się – Celinę mruczącą słowa piosenki, która obecnie chodziła jej po głowie i zaprzątała jej myśli.
Westchnął głośno, chociaż wiedział, że to i tak nie dotrze do jej uszu oraz nie da jej znaku, że ma się pospieszyć. Nie mając nic innego do roboty wziął z szafki nocnej jej telefon. Od razu skierował swoje kroki do galerii, gdzie wiedział, że znajdzie zdjęcia z dzisiejszego konkursu. Nie mylił się.
Spodziewał się wielu rozmazanych zdjęć z ich skoków, jednak jedyne co znalazł, to idealnie wykadrowane fotografie z momentu, kiedy wchodzili na podium. Każdy z norweskich sportowców miał swoją chwilę, kiedy ściskał dłoń ważnej osoby, prezesa, uwiecznioną na zdjęciu. Są też zdjęcia skoczni, która niemal płonie na tle pomarańczowego, zachodzącego nieba.
Sięgnął pamięcią wstecz i przypomniał sobie swój pierwszy skok, jaki kiedykolwiek oddał podczas Pucharu Świata. 20 grudnia 2012* roku w Engelbergu. Debiut i od razu zapunktował – 12. miejsce. Wciąż pamiętał wieczór, który nastąpił po konkursie; wszyscy jego znajomi znaleźli się u niego w pokoju, z piwem dla każdego, o którym trener nigdy się nie dowiedział.
Nawet nie zauważył, kiedy z łazienki wyszła Celina. Jej długie włosy były związane w warkocz, który opadał na jej mieniące się w świetle ramię. Uśmiechnął się do niej leniwie, jednak jedyne, co otrzymał w zamian, to wzrok mrożący krew w żyłach.
W dwóch skokach znalazła się obok niego i wyrwała mu telefon z ręki, natychmiast chowając go za sobą. Johann nigdy nie widział jej w takim stanie, zawsze była pogoda i uśmiechnięta, nigdy się nie denerwowała, a jak coś jej nie pasowało, to siadali we dwójkę i spokojnie rozmawiali, próbując dojść do kompromisu.
- Hej, co się stało? – mruknął, kiedy usiadła na łóżku plecami do niego, grzebiąc w komórce i najprawdopodobniej usuwając coś, czego nikt nigdy nie miał zobaczyć. Miała nadzieję, że Forfang nie sprawdzał jej, nie wchodził w jej wiadomości. Ona sama czuła się głupio, że tak ważne rzeczy zostawiła na widoku, co mogło doprowadzić do Johanna odkrywającego jej sekret.
- Nic – niemal warknęła, jednak po chwili zrozumiała, że zachowuje się dziecinnie. Johann nie wyszedł, nie trzasnął drzwiami i nie wyznał, że nie chce jej już więcej znać i ma się wynosić z jego życia, a tego mimo wszystko by nie przeżyła. Odetchnęła tylko i pozwoliła mu złapać się za ramię i wtulić się w jego silne objęcie. – Przepraszam. Myślałam… Sama nie wiem. Chyba jestem trochę zmęczona.
Chłopak wie, że jest to tylko wytłumaczenie. Wie również, że jego dziewczynę coś gryzie, ale nie powie mu, jeśli będzie na nią naciskał. Nie pozostało mu nic, prócz czekania.
- Więc dobranoc?
- Dobranoc.
Pocałował ją delikatnie w czoło i odwrócił się na drugi bok, wciąż nie wypuszczając jej delikatnej dłoni ze swojej. W jego głowie wciąż kłębiło się milion myśli, co kryje się w Celinie, co kryje się za jej wybuchem, a zasypiając nie czuł, jak jej ręka powoli opuszczała jego.

***

Obudziło ją ciche wibrowanie gdzieś ponad jej głową. Przetarła powieki, tym samym przygotowując się na to, że chcąc zbadać powód jej pobudki, będzie musiała zmierzyć się z przeraźliwie jasnym ekranem telefonu.
Odruchowo zmrużyła oczy, zauważając, że jest godzina trzecia w nocy, a osoba, która do niej dzwoniła, okazała się być Andersem.
- Jacobsen? Czemu dzwonisz do mnie o takiej porze? – mruknęła i wyswobodziła się z pościeli, która otaczała jej ciało. Odeszła kilka kroków tak, żeby nie obudzić Johanna.
- Um… - przez chwilę zastanawiał się, jak ułożyć zdanie, które niezbyt by ją przeraziło. – Tak jakby Stjernen i Fannemel się upili? – dało się usłyszeć, jak wydycha głośno powietrze, a jego dłoń pewnie już uciska nasadę nosa. – Z Andersem jest dobrze, tylko pytał o Ciebie, za to Andreasa musimy odnieść do pokoju… On też się o Ciebie pytał… Ale chyba już nawet nie pamięta.
Od razu wiedziała, o co chodzi. Nie musiała się długo zastanawiać, od razu zarzuciła na siebie bluzę Johanna i wybiegła z pokoju, pytając się, gdzie ma ich znaleźć.
Nie minęło pięć minut, jak znalazła pokój Andersa, który znajdował się piętro niżej. Nie kłopotała się tym, aby zapukać – zrobiła niemal wejście smoka. Szybko pogoniła wszystkich Norwegów, którzy postanowili, że zaopiekują się przyjacielem. Oberwało się nawet Velcie, który na tę noc musiał przenieść się na podłogę do kogoś innego.
Celina zamknęła drzwi na klucz i odwróciła się w stronę, z której dobiegały jęki, jak można było się domyślić, pijanego Fannemela. Dziewczyna pokręciła głową i podeszła do niego, próbując posadzić go na łóżku. Ten za to opierał się, twierdząc, że sam sobie poradzi.
- Ja już wiem jak Ty sobie radzisz… - westchnęła, a jej jak za dotknięciem różdżki przypomniało się, kiedy ostatnio widziała go w takim stanie. Tylko jedno jej nie pasowało. Skąd on o wszystkim wiedział? Wtedy poznali się przecież pierwszy raz…



Trondheim, marzec 2013.
14 marca. Dzień, w którym odbył się konkurs Pucharu Świata w Trondheim.  Jako, że było to dla niektórych skoczków miejsce zamieszkania, nie omieszkali się wtargnąć Johannowi do domu i zrobić małej imprezy, tylko dla zawodników oraz najbliższych.
Celina znała drogę do Forfanga niemal na pamięć, więc pewnym krokiem szła w stronę klatki schodowej przyjaciela. Była już późna godzina, ponieważ wracała po pracy, jednak oni zapewniali ją, że o drugiej w nocy wciąż będą się bawić.
Weszła na klatkę schodową i licząc po cichu schodki, poczuła, jak wysoki mężczyzna wpada na nią, tym samym powodując jej zachwianie.
- Przepraszam – wybełkotał, nie patrząc jej w oczy. A ona już wiedziała, że łatwo się z tego nie wyplącze.
- Nic się nie stało, to ja przepraszam – uśmiechnęła się delikatnie, zakładając włosy za ucho. Była zmęczona i wcale nie wyglądała lepiej, wiedziała to, jednak coś kazało jej pokazać siebie z najlepszej strony. Nie była pewna, czy może wykonać pierwszy gest w jego stronę, jednak nie zastanawiała się długo. – Celina.
Uścisnął pewnie jej dłoń, w końcu spotykając jej wzrok. Natrafiła na niebieskie tęczówki, które świeciły, mimo ciemności panujących w miejscu, w którym się znajdowali.
- Andreas.
Potem nie pamiętała zbyt dużo. Poszli do Johanna, napili się, ona zbyt dużo niż powinna, on jeszcze więcej, niż wcześniej. Czuła się dziwnie i nie wiedziała, czy była to sprawka alkoholu. Kątem oka widziała Fannemela, który energetycznie gestykulował, co jakiś czas pokazując na Celinę i chłopaka.
Przewróciła oczami i wstała, wcześniej przepraszając swojego towarzysza. Pociągnęła Andersa za rękaw.
- Czego Ty ode mnie chcesz? – syknęła, na co on pokręcił tylko smutno głową. Dla niej nic nie miało sensu. Nie miała pojęcia, dlaczego uczepił się akurat niej, chociaż miał dużo innych znajomych dziewczyn wokół siebie. – Przepraszam, ale… Nie jesteś w moim typie?
Jeszcze nigdy nie słyszała, by ktoś tak głośno się śmiał. Spojrzał na nią kpiącym wzrokiem. – Tu nie chodzi o Ciebie, tylko o Stjernena. A raczej o wasz trójkącik, z Johannem do kompletu.
- Johannem? A co on ma do tego?
- To nie moje miejsce, żeby o tym mówić. I zanim zaczniesz, jaki to ja nie jestem pijany… Kontaktuję i bardzo dobrze wiem, o czym mówię – jakby na potwierdzenie swoich słów przechylił się w prawo i ledwo utrzymał równowagę. Celina odruchowo wyciągnęła w jego stronę rękę, której mógł się przytrzymać.
- Właśnie widzę – prychnęła, jednak złość w jej oczach została zastąpiona zabawieniem.
Fannemel jedynie westchnął i przytulił ją do siebie. – Nie rób mu tego, dobra?
- Dopiero go poznałam. Chcę, żeby był moim znajomym tak samo, jak Ty. Niczego więcej nie będzie – mrugnęła do niego, poklepała po plecach i odeszła w stronę Andreasa.



Wisła, sierpień 2013
Może gdyby zbyt długo nie zastanawiała się nad tymi słowami nie byłaby teraz tutaj, z najlepszym chłopakiem na świecie, Johannem, którego zdradzała?
Po kilkunastu minutach ciszy blondyn wreszcie się odezwał.
- Powinnaś mu powiedzieć, wiesz?
Celina nerwowo się zaśmiała. Oczy natychmiast zaszły jej łzami, a po policzku spłynęła jedna z nich. Fannemel widząc to od razu objął ją ramieniem, pozwalając, aby oparła głowę o jego klatkę piersiową. Nie mógł jej zaoferować wiele, prócz miejsca do wypłakania się.
- I co mam powiedzieć? Sorry, Johann, ale zdradzam Cię. Tak naprawdę robię to od marca, od kiedy pierwszy raz go poznałam, już wtedy wskoczyliśmy do łóżka. A! Gdyby tego było mało, jest to twój kolega. Ale nie martw się, nie robimy tego cały czas, po prostu tylko wtedy, gdy on tego potrzebuje, a ja jestem zbyt słaba, żeby mu odmówić i czasem czuję się, jakbym była od niego uzależniona. Nienawidzę siebie za to. Mam nadzieję, że dalej będziesz mnie kochał, bo ja Ciebie kocham.
- Szczerze? – Celina kiwnęła głową. – Brzmi tragicznie.
Oboje zaśmiali się, a dla osoby obserwującej to wszystko z boku, była to sytuacja niemal groteskowa.
Dziewczyna pozwoliła chłopakowi otrzeć swoją mokrą twarz. Już miała wstawać, kiedy przypomniała sobie, dlaczego w ogóle tutaj przyszła.
- Anders? – pytanie rzuciła w ciemność. – Dlaczego tak właściwie się upiłeś?
- Musiałem… Musiałem odciągnąć Andreasa. Od planu pójścia do Johanna i powiedzenia mu wszystkiego. To Ty powinnaś to zrobić, nie on. A żeby jakoś go przekonać, że nie warto, to poprosiłem, żeby poszedł ze mną na piwo. A nawet na kilka. Więc teraz ja jestem tutaj, troszkę pijany.
Celina uśmiechnęła się do niego.
- Troszkę.
- Troszeczkę. Gdybyś tylko widziała Stjernena… Mam nadzieję, że nikt nie wsłuchiwał się w to, co mówił o Tobie. Chciał konieczne do Ciebie iść.
- Dziękuję. Za wszystko. Johann ma naprawdę świetnego przyjaciela.
Anders posłał jej uśmiech i okrył się kołdrą. Czuł, jak głowa powoli zaczyna mu sama opadać na poduszkę, a wypity alkohol jedynie spotęgował uczucie.
- Nie jestem tylko jego przyjacielem – puścił jej oczko. Nie usłyszał, jak zamyka za sobą drzwi, ponieważ już spał.


*trochę naginam czasoprzestrzeń; ze względu na umiejscowienie opowiadania głównie w sezonie 2013/2014, Johann musiał zacząć karierę dwa lata wcześniej, niż naprawdę (20 grudnia 2014r.), jednak dzień, miesiąc oraz miejsce się zgadzają.

---
Boże, ile czasu ja się z tym męczyłam... Ale chyba teraz pójdzie już z górki.
Zapraszam na prolog Olka, nowy rozdział pojawi się prawdopodobnie po skończeniu tego. Historia zupełnie inna, pisana z innej perspektywy. -> http://in-between-forever.blogspot.com/
Przypominam o ankiecie na dole oraz o koncie informującym: @luzwdupieFF na twitterze.
Miłego wieczoru!

poniedziałek, 2 marca 2015

5.

You look so beautiful in this light,
Your silhouette over me.
The way it brings out the blue in your eyes
Is the Tenerife Sea.


Wisła, sierpień 2013
Każdy z nich uwielbiał Wisłę, więc jeśli mieli możliwość przyjechać tam chociaż odrobinę wcześniej, zawsze to robili. Tym właśnie sposobem kończyli lipiec na leżakach przy basenie Hotelu Gołębiewskiego.
- Zadzwoń w końcu do niej – jęczał Fannemel. Przez przypadek dowiedział się o tym, co planował Johann i teraz nie dawał mu spokoju.
- Zadzwonię jak będę chciał – fuknął i odwrócił się do Phillipa, który był pochłonięty swoim telefonem. Ten nawet nie zauważył, iż Johann chce coś od niego.
Przyjaciele.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, postanowił przejść się do pokoju i zabrać z niego swoją komórkę, którą wcześniej zapomniał wziąć. Idąc chłodnymi korytarzami zastanawiał się, co powinien w ogóle powiedzieć swojej dziewczynie. Podczas gdy jechali z Hinterzarten nie mógł nawet zmrużyć oka, bo co chwilę rozmyślał, jak przekazać jej wiadomości.
Otwierając drzwi modlił się w duchu, żeby nie zobaczyć, że ma jedno nieodebrane połączenie. Celina zawsze potrafiła wyczuć, czy coś go gryzie, więc zatajanie prawdy nie wchodziło w grę, tak samo jak oddzwanianie. Nie miałby nawet pomysłu, jak wiarygodnie wytłumaczyć, dlaczego nie odzywał się przez cały wyjazd. A ona i tak by znalazła te bilety, prawda?
Wziął głęboki oddech i nacisnął na zieloną słuchawkę przy jej imieniu. Jest twardy. I musi dać jej trochę czasu na spakowanie się. A przynajmniej powinien, prawda? Nawet się jeszcze nie zgodziła…
Z rozmyślań wyrwał go słodki głos.
- Johann! Cześć!
Uśmiechnął się do siebie, jednak cała odwaga go opuściła i ścisnął mocniej za aparat, który miał przyłożony do ucha.
- Hej, Cel. Jak tam?
- Wszystko dobrze, jednak jestem strasznie śpiąca. Musiałam pokryć nocną zmianę koleżanki w pubie, więc wróciłam późno i… - ziewnęła przeciągle, tym samym przerywając swoją wypowiedź.
Johann zaśmiał się pod nosem, wyobrażając sobie, jak dziewczyna przeciąga się i próbuje odgonić zaspane myśli.
- Nie śmiej się!
- Nigdy bym się z Ciebie nie śmiał. Ale za to wiem, że niedługo sobie odpoczniesz…
- Niby skąd?
- Od jutra masz wolne w pracy. Powinnaś zacząć się pakować – przygryzł wargę, wciąż nie będąc pewnym, czy dobrze robi.
- Forfang, coś Ty znowu wymyślił?
- W przedostatniej szafce tej komody przy oknie w pokoju gościnnym… Tam jest koperta. Bilety na samolot oraz kartka, z którą powinnaś zgłosić się do ochroniarza. Wylatujesz drugiego sierpnia. Konkurs zaczyna się wieczorem, więc będziesz tutaj wcześniej. Przyszłabyś do nas na skocznię. Oczywiście tylko, jeśli tego chcesz. Wiem, że nigdy nie byłaś w Wiśle, a nie raz powtarzałaś, jak bardzo chciałabyś odwiedzić to miasto, więc pomyślałem, że czemu nie, skoro ja tutaj jestem, a Ty w Norwegii, równie dobrze też mogłabyś być ze mną w Pol… Przepraszam – podrapał się ręką po karku, chociaż wiedział, że ona nie może tego zobaczyć. Zawsze gdy się denerwował dostawał słowotoku, więc miał nadzieję, że zrozumiała chociaż połowę tego, co chciał jej przekazać.
- Ja… - zaczęła się jąkać, nie wiedząc, co powiedzieć. Był to pierwszy raz, kiedy ktoś sprawił jej taką niespodziankę. Za żadne skarby nie pomyślałaby, że Johann może wymyślić coś takiego.
- Jeśli nie chcesz, to nie czuj się zobowiązana, że musisz tutaj być…
- Daj mi dokończyć! – westchnęła. – Do zobaczenia za trzy dni.
Nie widział jej, ale był pewny, jak wygląda w tym momencie. Miała na ustach ten nieśmiały uśmiech, który tak uwielbiał, a jej wargi były zaczerwienione, ponieważ przygryzła dolną z nich, tak jak robiła zawsze, gdy się uporczywie nad czymś zastanawiała. Pewnie w tym momencie nad tym, czym sobie zasłużyła na kogoś takiego, jak Johann.
Powiedziała mu, jak bardzo nie może się doczekać i wyłączyła.
Dopiero po kilku minutach zdała sobie sprawę, co najlepszego zrobiła.
Przecież on też tam będzie. A ona naprawdę nie chce nikogo skrzywdzić. Jednak serce nie sługa.

***

Celina latała po całym mieszkaniu, starając się sprawdzić, czy wszystko to, co miała ze sobą zabrać zostało spakowane. Cały czas miała wrażenie, że czegoś zapomniała, więc piąty raz przejrzała każdy zakamarek.
Odetchnęła z ulgą, kiedy włożyła ładowarkę do bagażu, a bilety kurczowo trzymała w ręce, żeby po chwili wrzucić je do torebki.
Wyjrzała przez okno, a gdy taksówka podjechała pod klatkę zabrała klucze ze stolika i trzasnęła drzwiami.
Nerwowo usiadła na tylnym siedzeniu i podała mężczyźnie adres, gdzie chce się udać. Poprawiła warkocza, który opadał na jej ramię pokryte czarną skórzaną kurtką. Mimo lata godzina była wciąż wczesna, a wiatr dawał się we znaki. Oparła czoło o szybę samochodu i obserwowała każdy budynek, który mijała po drodze.
Wciąż nie miała pojęcia, jak się zachować w Wiśle. Być obojętna, czy wręcz przeciwnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń? Wplątała się w niezłe bagno i bardzo dobrze o tym wiedziała, jednak nie potrafiła z niego wyjść. Nie chciała zdradzać jednego, drugi wciąż był obok niej… Kochała obu, chociaż nie taką samą miłością.

Podróż minęła jej wyjątkowo szybko. Nawet nie zauważyła, kiedy wyszła z samolotu, a słońce zaczęło delikatnie prażyć jej bladą skórę.
Po odebraniu swojego bagażu wsiadła w kolejną tego dnia taksówkę, a osobie za kierownicą pokazała adres, który uprzednio podał jej Johann. Mężczyzna uśmiechnął się i mrugnął do niej, na co ta się zarumieniła, jednak odwzajemniła gest.
Gdy przechodziła przez tłumy ludzi dziękowała sobie w myślach, że postanowiła wziąć torbę, która nie była za duża. Po kilku długich minutach doszła do kolejki i stanęła na palcach, żeby dojrzeć chociaż jednego ochroniarza, który mógłby jej pomóc. Niemal wydała z siebie okrzyk radości, gdy ujrzała postawnego faceta. Ku jej zdziwieniu, ten jedynie posłał jej zabawne spojrzenie i pokazał stronę, w którą ma się kierować.
Już przechodziła obok barierki, kiedy ktoś ją zaczepił.
- A co tutaj taka piękna pani robi? – zapytał i złapał ją za ramię.
Celina zmierzyła go wzrokiem, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Przepraszam? Chciałabym przejść – powiedziała płynnym angielskim, próbując się wyrwać.
Ten jedynie uśmiechnął się szerzej i przybliżył się. Brunetka poczuła alkohol, chociaż była dopiero dwunasta. Rozejrzała się wokół siebie. Nie było praktycznie w ogóle ludzi, więc nie miała nawet po co kogokolwiek wołać. Nie sądziła, że skoczkowie usłyszą ją ze swoich domków, które znajdowały się kilkanaście metrów od nich.
Odruchowo zmrużyła oczy. Nie raz sobie radziła z takimi w pracy.
Już miała coś ponownie powiedzieć, kiedy do jej uszu doszedł krzyk.
Odwróciła się i przez ramię dojrzała Norwegów, którzy natychmiast zareagowali na scenkę, która odgrywała się przy barierkach.
- Hej, zostaw ją! – krzyknął Fannemel, starając się do nich podbiec. Za nim pojawił się Tom Hilde oraz Andreas Stjernen, którzy zawtórowali Andersowi.
Chłopak jedynie pokręcił głową i uniósł obie ręce do góry w geście niewinności. Schował dłonie do kieszeni i obrócił się na pięcie. Celina pomasowała łokieć i ruszyła w stronę skoczków, którzy obchodzili barierki z drugiej strony, aby ją przywitać.
- Sama bym sobie dała radę – fuknęła, kiedy Tom zabrał jej torbę, zarzucając ją sobie na ramię. – I z tym, i z tamtym gościem.
- Tak, tak – mruknął pod nosem Anders, po czym porwał ją w ramiona. – Tyle czasu się nie widzieliśmy, a Ty nawet się ze mną nie przywitasz!
Celina przewróciła oczami i złożyła na policzku blondyna pocałunek, to samo robiąc z Hilde.
Nie słyszała, gdy ktoś od tyłu do niej podchodzi i przykrywa jej oczy. Poczuła gorący oddech na szyi i uśmiechnęła się do siebie.
- Zgadnij kto to?
W podskoku odwróciła się i zarzuciła ręce na ramiona Johanna, wtulając się w niego. Ten położył dłoń na jej głowie, całując ją delikatnie.
- Gdzie Ty zabłądziłaś? – zapytał, splatając razem ich palce. – Miałaś wejść zupełnie inną stroną.
- Widocznie nie zauważyłam, gdzie dokładnie pokazywał ochroniarz – wzruszyła ramionami.
Przeszli kilka metrów, gdy Johann gwałtownie się zatrzymał, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
- Wy się nie znacie, prawda? Tak to jest, jak się nie spędza ze mną czasu – zaśmiał się. – Andreas, to jest Celina. Celina, poznaj Andreasa.
- Nie muszę go poznawać, kilka razy już go widziałam w telewizji – uśmiechnęła się i potrząsnęła jego dłonią. Ten jedynie zmierzył ją wzrokiem, posyłając jej dziwny uśmiech.
- Również mi miło wreszcie Cię poznać. Johann ciągle o Tobie gada – Andreas uznał, że to idealny moment na to, aby trochę upokorzyć młodego kolegę. Jednak kiedy zaczął się rozkręcać, przed nimi wyrosła grupka kilku skoczków, którzy ochoczo rzucili się na Celinę.
Zapowiadał się cudowny wyjazd.

***

Konkurs odbył się planowo, bez żadnych przesunięć i wszyscy dziękowali Bogu za taką pogodę, jaka im się trafiła. Mimo wieczornej pory wciąż było ciepło, a skocznia pięknie prezentowała się w świetle zachodzącego słońca.
Celina stała przy telebimie i trzymała kciuki, gdy na belce zasiadał Johann. Od jego skoku zależało, czy zajmą pierwsze miejsce. Była pewna, że ten był niesamowicie zdenerwowany. Mogła to wyczytać z jego drgania wargi, czym zawsze objawiał się u niego stres.
Przymknęła oczy, a gdy już je otworzyła, było po wszystkim.
Drużyna Norwegii po raz pierwszy na podium w tym sezonie.
Spiker głośno krzyczał nazwisko Johanna, a także reszty Norwegów, którzy złożyli się na ten sukces. Celina nie mogła powstrzymać uśmiechu, który z każdą sekundą stawał się coraz większy.
Obok niej pojawił się Phillip, który tym razem nie został wybrany do składu.
- I jak, zadowolona? Podoba Ci się tutaj?
Dziewczyna spojrzała na niego i kiwnęła głową.
- Jest pięknie, nie mówiąc już o kibicach. Chyba nigdzie takich nie ma – zaśmiała się i złapała go za nadgarstek, ciągnąc w stronę skoczni, gdzie zbierała się grupka ludzi, żeby zobaczyć, jak Niemcy stają na trzecim stopniu podium, Polacy na drugim, a Norwegowie na pierwszym.
Gdy wszyscy skoczkowie dostali niesamowicie dziwne upominki, pomachała Johannowi, który natychmiast ruszył w jej stronę i mocno naparł swoimi wargami na jej.

A on? Patrzył na to wszystko z boku, nie wiedząc, jak się zachować. Nie chcąc dłużej ich oglądać ruszył przed siebie, po drodze pozbawiając równowagi stojący nieopodal kosz.



---
Nie mam pojęcia, jak działają skocznie, ponieważ nigdy nie miałam możliwości zagościć na konkursie, ale to co chciałam przekazać, to chyba przekazałam. Ogólnie takie srutu tutu, ale niech będzie. Najdłuższy rozdział w historii, więc cieszcie się ile możecie, bo nie mam pojęcia, kiedy kolejny. Pozdrawiam!

środa, 25 lutego 2015

4.

Isn't she lovely?
Life and love are the same.


Lillehammer, lipiec 2013.
Można już było dostrzec kompleks skoczni Lysgårdsbakken, który mimo, że nie ośnieżony, wciąż wyglądał niesamowicie i mienił się w słońcu.
Patrząc na ilość samochodów wokół, Johann był pewny, że są oni pierwszymi, którzy raczyli pojawić się na treningu, oczywiście nie licząc trenera, który zawsze był piętnaście minut wcześniej, nieważne, o której godzinie się pojawili. Nie raz już pytali go, jakim cudem to się dzieje, lecz ten tylko wzruszał ramionami, uśmiechał się i odpowiadał, że kiedyś się przekonają. Nie sprecyzował, kiedy będzie to kiedyś. Forfang podejrzewał, że chyba trzeba po prostu być takim trenerem, jak Alex.
Razem z Fannemelem wysiedli z auta, zabierając cały swój sprzęt i skierowali się w stronę Stöckla.
- Dobry, trenerze! – krzyknął Johann i przybił piątkę osobie, którą traktował jak własną rodzinę. Fakt faktem, spędzał z nim więcej czasu niż z rodzicami, co dawało odzwierciedlenie w tym, jak bardzo ufał mężczyźnie i nie obawiał się iść do niego z każdym problemem, nawet tym najmniejszym.
- Dzień dobry! – odrzekł z uśmiechem i poklepał obu skoczków po ramionach. – Mam nadzieję, że trenowaliście na siłowni tak, jak was prosiłem – zmierzył ich wzrokiem, jednak za tym spojrzeniem kryło się szczęście.
- No oczywiście – zaśmiał się Anders, co znaczyło, że próbował zatuszować to, jak beznadziejnie kłamie. Alex tylko skinął głową, co znaczyło, że albo naprawdę im ufał, albo był tak samo beznadziejnym aktorem jak Fannemel, a także nie potrafił wykryć, kiedy ktoś mówi prawdę.
Spokojnym krokiem ruszyli w stronę bram, aby już za nimi odłożyć narty i kombinezon i zacząć się rozgrzewać. Mieli jeszcze piętnaście minut do oficjalnego rozpoczęcia treningu, więc nie marnowali czasu i szybko się przebrali w dresy.
Ćwiczyli już przez paręnaście minut, kiedy zauważyli roztrzepaną, biegnącą figurę, której po chwili spadły na ziemię narty. Postać ocknęła się, wzięła zebrała swoje rzeczy i z powrotem ruszyła przed siebie z prędkością wiatru.
Fannemel uderzył ramieniem Johanna z pytającym wzrokiem, lecz na odpowiedź długo czekać nie musieli. Skoczek stanął przed nimi, teraz już z własnej woli rzucił wszystko na chodnik i oparł się o ścianę, żeby wziąć oddech.
- Przepraszam… - oddech – za… - oddech… - spóźnienie… - oddech – trenerze!
Alex przewrócił oczami, ręce opierając na biodrach.
- Powiedziałbym, ale będziecie się śmiać… Wolałbym na osobności.
Johann spojrzał na mężczyznę, potem na Andersa. Wiedzieli, że po pijaku uda się z niego wszystko wyciągnąć.


***


Siedzieli wszyscy razem przy dużym stole, popijając drinki, o których trener nie miał prawa się dowiedzieć. Tak właściwie, to oni wszyscy pili po jednym, a biedny Rune… Cóż, wciągał już piątego. Ale co poradzić, skoro swoim najlepszym kolegom nic mówić nie chce?
- Może zanim przejdziemy do sprawy tego oto tutaj – Johann pokazał na Veltę. – Chciałbym się was o coś zapytać… Wiecie coś o jakimś zakładzie?
Nagle zapanowała cisza, a gdyby się wsłuchać, w oddali można by było usłyszeć świerszcza. Najprawdopodobniej ktoś puścił odgłos tego zwierzaka z telefonu, albo jego wyobraźnia płatała mu figle. Przejechał wzrokiem po każdym ze zgromadzonych, jednak nikt nie spojrzał mu prosto w oczy. Nagle wszyscy studiowali swoje paznokcie, serwetkę, a nawet stół i próbowali sprawdzić, czy da się wbić drzazgę w palec.
- To co miałem powiedzieć, już dawno powiedziałem – na jednym wydechu powiedział Fannemel, jednak potem tego pożałował, kiedy poczuł na sobie spojrzenie skoczków. Wpadka.
- Już nie wygrywasz żadnych pieniędzy! Wszystko leci do drużyny przeciwnej! – odkrzyknął Stjernen. Oczywiście, on znajdował się w gronie tych, którzy przegrali, więc postanowił, że wszystko zgarnie dla siebie i odda kilka procent reszcie.
- Tak się bawić nie będziemy. Wszystko leci do mojej kieszeni – wyciągnął rękę Johann, oczekując, że zaraz wpadną do niej banknoty.
- Wybacz. W takim razie, wszystkie drinki są na twój koszt – odparł Andreas i odłożył pieniądze na stół.
Forfang tupnął nogą pod stołem i obrażony usiadł w kącie. Nawet nie spytają, czy układa Ci się w związku. To właśnie się dzieje, kiedy przyjaźnisz się z kanciarzami.



- No, Velta, ile można Cię prosić? – westchnął Anders Bardal i upił łyka. Nie chciał się do tego przyznać, ale naprawdę był ciekawy, dlaczego blondyn spóźnił się na trening. Nigdy tego nie robił – wręcz przeciwnie, zazwyczaj był pierwszy i naśmiewał się z tych, którzy przyszli chociaż sekundę później, niż trzeba było.
Rune przeczesał włosy palcami i odłożył swój napój. Zrobił poważną minę i wciągnął powietrze. – Poznałem dziewczynę.
Tego się nie spodziewali. Wszyscy parsknęli śmiechem. Rune jedynie zmierzył ich pełnym pogardy wzrokiem.
Nikt nie odważył się wypowiedzieć słowa, jednak w końcu trzeba było. Johann przesunął się w jego stronę i położył dłoń na jego ramieniu. – Więc… Jak ma na imię?
- Anna.
- Ładne – wszyscy zgodnie stwierdzili.
- Wiem.
- No nie bądź taki! – krzyknął Anders, jednak tym razem Jacbosen. – Jesteśmy dumni, że wreszcie udało Ci się kogoś wyrwać. Chociaż boję się zapytać, jak to zrobiłeś.
Velta uderzył szklanym naczyniem o stół, nie zwracając uwagi na wszystkich ludzi, którzy natychmiast spojrzeli na niego.
- To nie ja! To ona! Napisała do mnie, tak o, sama z siebie. Nawet nie macie pojęcia, jak mi się tutaj ciepło zrobiło – uderzył się po klatce piersiowej. Nikt nie śmiał mu wytknąć, że serce znajduje się w zupełnie innym miejscu, niż on wskazał.
Tom był zadziwiony postawą przyjaciela. - Napisała? Czyli tak naprawdę jej nie znasz?
- No znam! – schował twarz w dłoniach. – Wy mnie nigdy nie słuchacie. Pisałem z nią wczoraj całą noc! Dlatego się spóźniłem. A nawet się o mnie martwiła, czy na pewno wstanę na trening. Chciałem pokazać, że jestem twardy, że potrafię zarwać nockę.
- Ale nie potrafisz.
- Zamknij się! To nie ja wyglądam, jakbym miał pięć lat i do tego dziewiczy wąsik, który nawet nie wyrasta, jak jest się w takim wieku!
Gdy oni dalej się kłócili, Johann i Anders wyszli niezauważeni, machając tylko Jacobsenowi, który akurat odwrócił się w ich stronę.
Z pubu do mieszkania Fannemela droga była krótka, a godzina nie taka późna, więc postanowili się przejść, zamiast dzwonić po taksówkę.
Każdy z nich był pogrążony we własnych myślach.
Anders w głowie odtwarzał swoje dzisiejsze skoki, które wykonał i starał się je analizować. Co poszło nie tak? Dlaczego był najgorszy? Nigdy nie był najlepszy, ale za to też nie zaliczał się do osób, które zawsze były na końcu i nie potrafiły uzbierać chociaż kilku punktów w Pucharze Świata. Poprzedni sezon poszedł mu całkiem dobrze, utrzymał się w drugiej dziesiątce, co było jego planem na tamten okres. Może po prostu zapomniał, jak się skacze? Niemożliwe, prychnął w duchu. Następnym razem będzie lepiej.
Johann również analizował swój skok, jednak pod zupełnie innym kątem. Jak to możliwe, że wygrał trening? Skakał dobrze, ale nigdy nie aż tak. Może wreszcie wszystko w jego życiu się układa? Wyznał miłość dziewczynie, która go naprawiła, która sprawiła, że wreszcie czuł się dobrze ze sobą. Teraz jest czas na to, aby ludzie wyrobili sobie zdanie o nim na skoczni, jako młodego, może kiedyś zostanie jakimś mistrzem świata? Nigdy nic nie wiadomo.
Nawet nie wiedział kiedy znaleźli się pod drzwiami Fannemela. Wyciągnął klucze z kieszeni kurtki i szybko je otworzył, wystrzelając niemal od razu do łazienki. Wiedział, że Anders teraz weźmie gorącą kąpiel, szczególnie po wydarzeniach dnia dzisiejszego. Nigdy po sobie nie pokazywał, jak wygrane i przegrane na niego działają, ale Johann znał go na tyle dobrze, że starszy chłopak nie musiał nic mówić.
Położył się na kanapie i głowę oparł o poduszkę, ręką szukając pilota. Gdy wreszcie mu się udało włączył telewizor, trafiając na jakieś nocne wiadomości sportowe.
Niemal zasypiał, kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk jego imienia wypowiadanego przez dziennikarza.
- Johann André Forfang jest młodym skoczkiem, który na dzisiejszym treningu, pierwszym przygotowującym do Letniego Grand Prix pokazał, że również zamierza liczyć się w walce o podium. Jego skoki były blisko wyrównania rekordu skoczni, więc, wszyscy skoczkowie, bójcie się, bo będzie walczył! – dziennikarz uśmiechnął się do kamery. – Niestety tego samego nie możemy powiedzieć o Andersie Fannemelu, który, jeśli to byłby konkurs drużynowy, zaprzepaściłby szanse drużyny na jakiekolwiek dobre miejsce, oczywiście, jeśli w ogóle znalazłby się w –
Głos mężczyzny natychmiast ucichł, kiedy Anders wszedł do pokoju i wyłączył telewizor. Jego włosy były delikatnie mokre, a woda leciała po jego szyi. Niedbale zarzucił na siebie szarą koszulkę i krótkie spodenki. Usiadł naprzeciwko przyjaciela, który znajdował się w dziwnej pozycji i miał otwartą buzię z niedowierzania.
- Nie słuchaj ich – w końcu udało mu się wydukać. Fannemel jedynie pokręcił głową z uśmiechem.
- Nauczyłem się tego nie robić, Ty też powinieneś – kopnął go lekko nogą pod stołem. – Nie chcę, żeby zrobili z ciebie nie wiadomo jaką gwiazdę. Ale czasem trzeba im przyznać rację. Sam Kamil Stoch pewnie jeszcze nie raz z Tobą przegra – zaśmiał się, jednak jego głos był przepełniony troską.
- Ty za to te wszystkie skocznie obskoczysz pięć razy – odpowiedział Forfang i wstał. Gdy mijał Andersa poczochrał mu włosy, a potem jęknął, gdy jego rękę pokryły kropelki wody. Chłopak parsknął śmiechem i mruknął pod nosem coś w stylu, że dzięki niemu Johann przynajmniej się umyje, lecz on nie mógł tego usłyszeć, ponieważ zniknął za drzwiami.
Jedyną rzecz jaką pamięta zaraz po wzięciu długiej kąpieli było przeczytanie wiadomości.


Celina
Jestem z Ciebie dumna, a to dopiero pierwsze skoki. Dobranoc, C.



---

Wszystkiego najlepszego, Walter!
A z ogłoszeń parafialnych:
1) Po prawej jest ankieta. 
2) Proszę o zerknięcie tutaj.
Pozdrawiam!